Chińszczyzna bez smoka i czerwieni

Chińszczyzna bez smoka i czerwieni

W Pańskiej 85 goście mają specjalne skrytki, w których mogą pozostawić własne rzeczy, by tu na nich czekały. O tej i o innych przygotowanych dla gości niespodziankach, a także o inspiracjach chińską kulturą i współpracy z polskimi architektami opowiada Yajia Lin-Iwanejko, właścicielka tej restauracji.

 

 

Redakcja: Skąd koncepcja wystroju Pańskiej 85? I dlaczego wybrała Pani właśnie tę lokalizację i ten budynek?

Yajia Lin-Iwanejko: Bardzo ciekawe pytanie. Jest to związane z przyjaźnią, a konkretnie z Polskim Stowarzyszeniem Filmowców. Był to zupełny przypadek. Powoli wycofywałam się z branży gastronomicznej, ale do powrotu namówił mnie Jacek Bromski, mój wieloletni przyjaciel i prezes stowarzyszenia. To miłośnik Chin i tamtejszej kuchni. Spędził w tym kraju wiele lat, sam też często gotuje. Chciał, by w jego budynku była restauracja chińska z kategorii premium. Jeśli chodzi o wystrój, to zaplanowaliśmy nowoczesne wnętrza, bez przaśności obecnej w kuchniach etnicznych jeszcze kilka lat temu. Współcześnie, w erze globalizacji, kultury zbliżają się do siebie, kontakty międzyludzkie są coraz częstsze, więcej podróżujemy. Nastały jednak zupełnie inne czasy na pokazywanie chińskiej kuchni. Bez smoków, lampionów i czerwieni. My chcieliśmy jak najbardziej uprościć wystrój, tak żeby restauracja kojarzyła się z dobrą kuchnią z sąsiedztwa.

Jest Pani restauratorem już od ponad 20 lat. Dobrze zaprojektowane wnętrze jest w tej branży bardzo ważne, ale trzeba się na tym znać.

Prawie połowa mojej rodziny to architekci. Wielu z nich mieszka za granicą, a tam popularne są specjalizacje, jak np. architekt portów jachtowych, galerii handlowych czy właśnie restauracji. W Polsce zazwyczaj architekci specjalizują się we wszystkim, czyli w niczym. Projekt jest ładny i tyle. A przecież ważna jest funkcjonalność. Piękno wnętrz musi być zachowane nie na rok, ale na wiele lat, musi się godnie starzeć, a klienci powinni się w nim czuć swobodnie.

,,W Polsce zazwyczaj architekci specjalizują się we wszystkim, czyli w niczym. Projekt jest ładny i tyle. A przecież ważna jest funkcjonalność. Piękno wnętrz musi być zachowane nie na rok, ale na wiele lat, musi się godnie starzeć, a klienci powinni się w nim czuć swobodnie.”

Yajia Lin-Iwanejko

Czy wygląd poszczególnych pomieszczeń to Pani pomysł?

To efekt współpracy z architektami. Po wielu rozmowach zdecydowałam się na dwie młode dziewczyny, które nie miały dużego doświadczenia. Byłam więc bardzo zaangażowana w projektowanie tych wnętrz. Wydzielona sala, w której się teraz znajdujemy, to w stu procentach mój pomysł. To właśnie tutaj przyjmujemy chińskich gości czy organizujemy spotkania biznesowe. W tej intymnej przestrzeni lubią też przebywać rodziny z małymi dziećmi. Wszystkie sale są ze sobą połączone, każda z nich jest jednak zupełnie inna. W tym pokoju czuć oddech i przestrzeń. Ściana to stojak na wina, który jest od razu lodówką do ich chłodzenia. Pomiędzy butelkami przebija światło z innej sali. Dzięki temu nie mamy wrażenia, że siedzimy w klatce. Jest sala z kolorowymi boksami, inspirowana pewnym zwyczajem chińskim – w Chinach alkohol z reguły zamawia się nie na porcje, lecz na butelki, które rzadko udaje się opróżnić do dna, więc drogi koniak czy whiskey zabiera się ze sobą lub zostawia, choć szkoda tak robić. Nasi klienci mają do dyspozycji skrytki, w których mogą przechowywać otwarty alkohol i inne rzeczy, które będą tu na nich czekać. Chcieliśmy, żeby nasi goście mieli poczucie, że mają u nas kawałek swojego miejsca.

Wystrój głównej sali jest wręcz ascetyczny, choć jest tu kilka wyjątkowych elementów.

Tak jak na przykład lampy, które przypominają chińskie kapelusze, nawet wiatraki.

Pracowała Pani tylko z polskimi architektami?

Tak, tylko z polskimi.

Udało się Pani w łatwy sposób przekazać im to, co chciała Pani osiągnąć?

Tak. Wcześniej sporo czasu spędziliśmy na rozmowach. Głównym zadaniem było zaprojektowanie współczesnej przestrzeni dla klasycznej kuchni chińskiej – z zachowaniem pewnego rodzaju balansu. Zależało nam na tym, żeby oczy naszych gości tutaj odpoczywały, nie chcieliśmy za dużo „naćkanych” elementów. Bardzo ważne dla mnie było pozostawienie ścian, żeby można je było wykorzystać do prezentowania sztuki, której jestem ogromną miłośniczką.

Właśnie, to miejsce wyraźnie łączy się ze sztuką, niemal jej dotyka.

Tak. Obrazy w głównej sali zmieniamy średnio co trzy miesiące. Są to dzieła artystów zarówno polskich, jak i chińskich – łączymy te dwie kultury. Na przykład teraz nasze ściany zdobią obrazy Edwarda Dwurnika. Wystrój nie jest monotonny, bo chcieliśmy, by to miejsce „żyło”. Sztuka nam to umożliwia, a nasi goście mogą ją poczuć. Mamy też swoją własną artystyczną przestrzeń – Galerię 85, gdzie często odbywają się wernisaże i wystawy. Gościły tam już grafiki Andrzeja Wajdy, była też wystawa fotograficzna artystów z Chin.

,,Obrazy w głównej sali zmieniamy średnio co trzy miesiące. Są to dzieła artystów zarówno polskich, jak i chińskich – łączymy te dwie kultury.”

Yajia Lin-Iwanejko

Czy meble były robione na zamówienie, czy korzystała Pani z gotowych katalogów?

Praktycznie wszystkie meble były robione na indywidualne zamówienie. Wybraliśmy naturalne kolory drewna. Okrągłe, obracane stoliki – według mojego projektu – zostały wykonane z polskiego dębu przez polskiego stolarza. W Chinach tego typu stoły kupuje się gotowe, tutaj wszystko trzeba było stworzyć samemu, co okazało się nie takie proste.

Od niedawna funkcjonuje patio. Jaki był na nie pomysł?

Główna sala jest przyciemniona, natomiast patio bardzo jasne – to pewnego rodzaju oranżeria. Wcześniej było sześciokątne. Musieliśmy je przerobić i teraz jest prostokątne, co oczywiście też nie było łatwe, ponieważ budynek znajduje się pod ochroną konserwatora zabytków. Czekaliśmy w nieskończoność na różnego rodzaju pozwolenia, dlatego ta część została otwarta jako drugi etap. Patio jest całoroczne. Zainstalowaliśmy ogrzewanie podłogowe i klimatyzację. Moim marzeniem zawsze było, by patrząc, jak na zewnątrz topnieją płatki śniegu, jeść ciepły posiłek z kociołka. Tutaj będziemy mogli obserwować cztery pory roku. To bardzo ciekawa część restauracji, która będzie żyć w symbiozie z klimatem naszego kraju.

,,Nasze patio jest całoroczne. Zainstalowaliśmy ogrzewanie podłogowe i klimatyzację. Tutaj będziemy mogli obserwować cztery pory roku. To bardzo ciekawa część restauracji, która będzie żyć w symbiozie z klimatem naszego kraju.”

Yajia Lin-Iwanejko

 

A co z barami? Jest ich tutaj kilka.

Też nie wyglądają jak te klasyczne w restauracjach. Mamy trzy bary, z czego dwa są przystosowane do indywidualnych przyjęć. Są ruchome, tak by goście mogli być blisko i wszystko obserwować. Zresztą idea restauracji była taka, żeby nie oddzielać za bardzo zaplecza. Chcieliśmy, żeby klient wiedział, co dzieje się za barem, a co w kuchni.

Czy ma Pani swoje ulubione marki designerskie?

Uwielbiam włoski design. Wszystkie lampy w restauracji są włoskie. Kiedyś również zajmowałam się oświetleniem. Lampy pełnią dla mnie dwie funkcje: rzeźby i źródła światła, nastroju i klimatu. Nie muszą być zapalone cały dzień. Kiedy są zgaszone, traktuję je właśnie jak rzeźby.

Proszę powiedzieć coś o naczyniach, które są używane w Pańskiej 85.

Porcelany w większości są gotowe, dobierane z różnych firm i z różnych zakątków świata, m.in. z Portugalii, Włoch i Hiszpanii. Część oczywiście mamy z Chin – specyficzne naczynia używane w typowej kuchni chińskiej czy do rytuału parzenia herbaty. Kolorystyka naczyń to biel, czerń, niebieski – w zależności od tego, jakie danie serwujemy. Do każdego skrupulatnie opracowanego dania szukałam odpowiedniego naczynia. To dlatego przygotowanie do otwarcia trwało aż dwa miesiące, wszystko musiało być dopracowane na tip-top.

 

 

Yajia Lin-Iwanejko
Yajia Lin-Iwanejko
Yajia Lin-Iwanejko – właścicielka restauracji Pańska 85 i prezes Polsko-Chińskiego Centrum Biznesu i Kultury. Urodziła się i wychowała w Chinach. Ostatnie 29 lat spędziła w kraju nad Wisłą. Tu wyszła za mąż i urodziła dzieci, tu również realizuje się zawodowo. Jej polsko brzmiące imię Jadzia (Yajia) to nie zdrobnienie od Jadwigi, tylko oryginalne chińskie imię. Z wykształcenia jest hutnikiem, z zamiłowania i przekonania restauratorem, a jej prawdziwą pasją jest sztuka… nie tylko ta kulinarna.