Myślicie że niektóre wnętrza kompletnie nie mają potencjału i że nawet najlepszy architekt nie jest w stanie nic z nich wykrzesać? Nic bardziej mylnego! Ta metamorfoza zrealizowana przez biuro architektoniczne Indoor pokazuje, że każde mieszkanie, które może na pierwszy rzut oka nie prezentuje się zbyt ciekawie, jest swojego rodzaju nieoszlifowanym diamentem. Odpowiednia ręka, precyzja, wyczucie smaku, konsekwencja i jasno postawione cele w rezultacie przynoszą wspaniałe efekty. Nie wierzycie? Spójrzcie na zdjęcia „przed” i „po”.
Stylowy mish – mash
Mieszkanie zlokalizowane na Ochocie wcześniej nie przypominało nic co by miało związek z przemyślaną aranżacją w dobrym smaku, a obecny anturaż wprost zachwyca! Wszystko za sprawą nieoczywistych połączeń. Styl skandynawski w minimalistycznym wydaniu, który idealnie koresponduje z elementami charakterystycznymi dla kamienic, doskonale przełamano industrialnymi smaczkami (głównie w postaci oświetlenia) oraz wzbogacono ciężką, angielską kuchnią.
Wszystko na swoim miejscu…
Moją uwagę przykuła również odważna sypialnia. Surowy minimalizm staje się ciekawszy za sprawą łóżka z zagłowiem nawiązującym do kultowego „uszaka” oraz wkomponowanej w aranżację wanny wolnostojącej, która czyni to wnętrze również salonem kąpielowym. W dość małej łazience pojawił się z kolei prysznic z zastosowanym odpływem liniowym i przeszkleniami, dzięki czemu obecny tu marmur nie traci luksusowej formy, a wnętrze metrów kwadratowych. Ciekawym zabiegiem jest postawienie mocnego akcentu na sufit, który stał się kontrapunktem aranżacji.