Tępo naszego życia wciąż wzrasta, jesteśmy przyzwyczajeni do szybkiego i powierzchniowego oceniania rzeczy, faktów i osób. Podobnej ocenie podlega również świat architektury. Liczy się przede wszystkim wizualizacja, skóra, ładność architektury. Gdański Zabliźniak nie prezentuje się wyjątkowo, jest zwykły, szary, w typie stodoły, o niezgrabnych gabarytach i dziwacznej kompozycji z paroma efektownymi detalami. Zza bryły frontowej widoczny jest rdzawy, nowocześniejszy budynek.
Historia
Zabliźniak, jak sami architekci z Pracowni 111 wspominają, to jeden z ciekawszych projektów, przy którym pracowali. Realizacja trwała 9 lat od momentu rozpoczęcia prac koncepcyjnych.
Prawdziwa wartość tego projektu nie leży w wyglądzie elewacji – wręcz przeciwnie: architektoniczna niepozorność rezultatu świadczy o tym, że karkołomny proces, obejmujący rozbiórkę, rozbudowę, modernizację oraz projekt wnętrz, zakończył się sukcesem – mówią architekci z Pracowni 111
Architekci podkreślają, iż metamorfoza zabudowy bliźniaczej jest bardzo niewdzięcznym tematem. Wyobraźcie sobie, genialną współczesną architekturę, doklejoną do starszego budynku obok, który stanowi odrębną własność, Stworzenie harmonijnego duetu jest prawie niemożliwe.
Gdy jeszcze okaże się, że to, co już stoi, jest nie tylko przestarzałe, ale po prostu architektonicznie fatalne? Wówczas dylemat jest podwójny: przekonywać inwestora do kopiowania złych rozwiązań w imię urbanistycznej harmonii, czy robić dobrą architekturę, nie oglądając się na spójność z sąsiedztwem?
Za budynkiem, który przeszedł metamorfozę stał zrujnowany, ale urokliwy, parterowy domek, będący ostatnią pozostałością po historycznej, pierzejowej zabudowie ulicy, która została już w sąsiedztwie bezpowrotnie zniszczona. Dom nie nadawał się do odbudowy, skazany był na rozbiórkę. Sąsiadujący z nim kilkudziesięcioletni przerośnięty i nieproporcjonalny budynek, trudny do zaakceptowania pod każdym względem, miał stanowić kontekst, do którego trzeba było wpasować nową zabudową. To zostało nawet wpisane w obowiązujące warunki zabudowy. Niestety postanowiono rozebrać to co dobre i przedłużyć to co złe.
W kontekście ulicy, niegdyś skromnej i spójnej, a obecnie pełnej agresywnych i wzajemnie nieskoordynowanych realizacji z różnych epok, wykończonych całym wachlarzem rozmaitych materiałów we wszystkich możliwych kolorach, wprowadzanie kolejnej współczesnej interwencji wydawało się więc gotowym przepisem na przestrzenną porażkę – mówią architekci z Pracowni 111
Utrudnieniem projektowym okazał się również fakt, że frontowa część inwestycji jest źle nasłoneczniona przez niekorzystne usytuowanie oraz dużą kubaturę sąsiadującego budynku. Wszystkie te utrudnienia spowodowały wiele rozważań, wariantów i prac koncepcyjnych. Ostateczna forma została wypracowana wspólnie z Inwestorem, którą można opisać w formie trzech kroków.
Płytki wielkoformatowe
Etapy przemiany
KROK 1 – PODMIANA: zadanie dość proste i naturalne. W miejscu rozebranego, starego domku powstała nowa kubatura, która stanowi przedłużenie przerośniętego i niezgrabnego gabarytu sąsiada. Dało to problematyczną, ale jednorodną urbanistycznie bazę do pracy nad architekturą frontowej części budynku.
KROK 2 – ZABLIŹNIENIE: zadanie niełatwe architektonicznie i niezwykle trudne organizacyjnie, wymagające niespotykanej dojrzałości, świadomości i architektonicznej woli Inwestora: udało się radykalnie przebudować elewację i dach sąsiedniego bliźniaka, przez co całkowitemu zatarciu uległ podział własnościowy między odrębnymi nieruchomościami. Duet starej i nowej zabudowy otrzymał tym samym jednorodną, współczesną formę, a wspólny front obu budynków – odbierany teraz jako całość – poprawne proporcje. Tak powstała architektura jest oczywiście efektem wielu kosztowych i twórczych kompromisów. Jednak wyrazisty, jednoznacznie współczesny detal, nadający nowej kompozycji dynamiczny, asymetryczny i nieco awangardowy styl, ostatecznie maskuje jej trudną genezę.
KROK 3 – NOWE OTWARCIE: najmniej widoczna, ale najważniejsza część projektu usytuowana została „za plecami” bryły frontowej. Tu, w strefie oferującej dostęp do słońca i ogrodu, umieściliśmy serce nowego domu: salon z kuchnią i jadalnią oraz – na piętrze – główną sypialnię z salonem kąpielowym i garderobą. Ze względu na oddalenie strefy dziennej od ulicy, zaproponowaliśmy wycofanie głównego wejścia wraz z ogrodzeniem frontowym w głąb działki, by uniknąć prowadzenia komunikacji długim korytarzem. Tak zrodził się pomysł na architektoniczny podział: otwarty na publiczną przestrzeń „dom przedni” oraz spoglądający zza niego „dom tylny” wydają się być oddzielnymi budynkami. Jest to oczywiście odrębność pozorna: wejściowa szczelina między bryłami jest tak naprawdę wnęką, a rzuty na obu kondygnacjach są całkowicie połączone. Jednak zabieg ten pozwolił na uwolnienie najważniejszej części domu od uwikłania w kompozycyjne związki z architekturą frontu. „Dom tylny” mógł zatem stać się bardziej minimalistyczny, pozbawiony formalnych dodatków. Skromność ta została zestawiona z olbrzymimi przeszkleniami i śmiałymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi. Ceramiczne elewacje, wykończone układanymi w pionie płytkami o szlachetnej, zróżnicowanej fakturze i głębokiej, ognistej barwie, równoważą prostotę geometrii tej części budynku.
Zabliźniaka projektowaliśmy tak, jak najbardziej lubimy – a więc w sposób holistyczny i w podwyższonym standardzie Pracowni 111. Projekt architektury i projekt wnętrz stanowią wzajemnie odnoszące się do siebie rozdziały jednej historii, opartej o spójną filozofię i składającej się ze współgrających materiałów, przemyślanej gry światła i starannie dobranych kadrów. Aby ta historia była smaczna, szczegółowo opracowaliśmy wszystkie istotne detale – od ukrytej bramy garażowej i eleganckich opraw okien po rzeźbiarską wyspę kuchenną i indywidualnie wykonywany grzejnik z miedzianych rurek. W procesie projektowym, na etapie projektu wykonawczego, sporą uwagę poświęciliśmy też konstrukcji, która stanowi istotną część projektu wnętrz.
Harmonijne pełne światła wnętrze
Podział przestrzeni panuje również wewnątrz domu. Wysokie przeszklenia stanowią oddech między składowymi bryłami. Wchodząc do dwukondygnacyjnego wiatrołapu, czuć kontynuację idei: jesteśmy już pod dachem, ale wciąż jeszcze w szczelinie między domami.
Idąc do salonu, musimy okrążyć drewniany rdzeń, skrywający kuchnię. Najpierw kierujemy się w kierunku rzeźbiarskich, stalowych schodów, rzucających dramatyczne cienie na surową, żelbetową ścianę dylatacyjną.
Idąc dalej mijamy wielką szybkę, która eksponuje ogród. Nad głowami znajduje się pomost, który prowadzi do sypialni. Dzięki delikatnej i lekkiej stalowo-szklanej konstrukcji do wnętrza wpada dużo światła.
Wszystkie przestrzenie wnętrz, te reprezentacyjne i te prywatne architekci zaprojektowali zgodnie z gustami domowników. Tworzą one spójny i harmonijny obraz. Tu dominuje beton z zestawiony z dużymi połaciami dębowych fornirów, monochromatycznie malowana stal i szkło.
Staraliśmy się unikać chwilowych i ulotnych trendów i imitacji, a spora część mebli i wyposażenia nie pochodzi ze sklepu, a została wykonana indywidualnie dla tego właśnie wnętrza – dzięki temu po ukończeniu realizacji, po blisko 10 latach od rozpoczęcia projektu, możemy wciąż czuć twórczą satysfakcję z dobrze zaprojektowanej architektury.
Autorzy: PRACOWNIA 111 / Dominika Miąskiewicz, Tomasz Miąskiewicz
Powierzchnia: 350 m2
Zdjęcia: Fullframe.pro
Zapytaj // naszego eksperta
Zostaw swój adres e-mail lub numer telefonu
Nasz specjalista skontaktuje się z Tobą
Zostaw swój adres e-mail lub numer telefonu
Nasz specjalista skontaktuje się z Tobą
Zostaw swój adres e-mail lub numer telefonu
Nasz specjalista skontaktuje się z Tobą
Zostaw swój adres e-mail lub numer telefonu
Nasz specjalista skontaktuje się z Tobą
Zobacz // próbki i ekspozycję